środa, 18 maja 2016

Kto winien jest?

Jako dziecko jeździłam na wakacje pod namiot. Czasy były jakie były, rozrywek nie było żadnych. Ot namiot, woda, piasek i czasami las. A nawet czasami piłka czy materac. Czasy to były radosne.
Jeździliśmy dużą ekipą. Rodzice, znajomi rodziców, dzieci moich rodziców i dzieci znajomych rodziców...
Cala dorosła ekipa była uzależniona od Remika. Z przerażeniem patrzyliśmy, odpływając w dal na materacu, jak grali od świtu do zmroku w karty. Zmieniali tylko miejsca, ale nie za bardzo. Zmiana miejsca polegała na tym, że co pół godziny, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, zmieniali krzesła. Żeby się równomiernie opalić. Czasy to były jeszcze bezfiltrowe.
W Remika grała moja babcia. Chodziła do Klubu Emerytów i Rencistów i grała na pieniądze. Na szczęście na niewielkie.
Grała też ze mną niezmordowanie w chińczyka, który w PRLu nosił uroczą nazwę Człowieku nie irytuj się.
A jako nastolatka grałam dniami i nocami w kości...
A potem nastały planszówki...i taka jedna przez którą prawie że przestałam grać....Ale to już zupełnie inna historia.

Na pewno też macie w swojej rodzinie kogoś, kogo możecie obwiniać za straty finansowe i przestrzenne wynikające z zakupu gier.

Moje dzieci mnie. A Wy?
Podzielcie się z nami swoimi rodzinnymi historiami.
Dodam tylko, że Babcia Trzewika, mając obecnie ponad 80 lat, gra na komputerze w gry logiczne....





1 komentarz:

  1. Z moją prawie 100 letnia Babcia odkąd pamiętam grałam w Chińczyka i w kości. Niemiłosiernie kwantowala i złościla się jak przegrywała.Jeszcze teraz gra choć myli domkii zapomina czyj ruch. Eh...magia :-)

    OdpowiedzUsuń