piątek, 7 listopada 2014

Koka jest OK.

Byłam kiedyś małą dziewczynką. Na spotkaniu rodzinnym pt "nudne imieniny cioci czy innej babci " przyszło mi siedzieć tuż obok pewnej dziewczynki. Siedzieć na podłodze. Wtedy dzieci nie sadzało się przy stole z dorosłymi, żeby słuchały głupot o polityce. Dziewczynka owa siedziała na podłodze. Padły jakieś słowa, ot dziewczyńska rozmowa. Po chwili zabawy dziewczynka owa zażądała "podaj mi proszę to ciastko przecież sama nie pójdę".
Troszkę osłupiałam. Ale że byłam starsza od niej to się i oburzyłam. Nie będzie mi gówniara rozkazywać.
Otóż okazało się, że jednak będzie. Bo dziewczynka ta nie chodziła. Za to pyskowała niecodziennie.
I tak ma do dzisiaj.
Bo to Aga jest właśnie.
Aga, z którą losy zetknęły mnie wiele lat później gdy szukałam pomocy kogoś, kto pomoże mi przenieść Pionka w miejsce bez barier. Kogoś, kto zna przepisy i potrafi pisać pisma.
Bo Aga zna przepisy. I Aga pisze. Ona pisze wszędzie, wciąż walczy o coś. Taka Merida Waleczna z Gliwic.
Aga zażywa codziennie Kokę. Bo Koka uzależnia. Koka pomaga Agnieszce poruszać się samodzielnie.
Jeżeli spotkacie się z Agnieszka to już po chwili zapomnicie, że porusza się na wózku. Aczkolwiek tylko do momentu gdy mało subtelnie przejedzie wam po nodze owym wózkiem. Bo Aga też zapomina, że jeździ na wózku.
Aga ostatnio kandyduje. Aga kandyduje bo gdzieś swój potencjał musi wykorzystać. Próbując jej pomóc poszłam porozwieszać plakaty. Wszędzie z okien wystawowych patrzyły na mnie jakże znane mi już od lat twarze. Nic się nie zmienia. Od lat. I to da się odczuć w naszym mieście. Z plakatami poszło mi słabo.
Jestem apolityczna. Ale dzięki plakatom Agnieszki uświadomiłam sobie, ile jest takich osób, które może i miałyby coś do powiedzenia, gdyby je ktoś dopuścił do głosu.
Gdyby miały pieniądze na kampanię.
A Aga nie ma.
Bo zażywa Kokę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz